W tę piękną, wiosenną niedzielę od razu dzień wydaje się dłuższy i radośniejszy. Dziś też goszczę u siebie Olę z bloga Mama na wypasie, która opowiada o swojej oazie spokoju, czyli domu.
Ola jest z wykształcenia pedagogiem, ale największą szkołę przeżywa ze swoim synem – Jasiem. Na swoim blogu Mama na wypasie opowiada innym jak zmaga się z rodzicielstwem, w szczególności astmą i alergią u synka, a także dzieli się praktycznymi pomysłami na prowadzenie domu czy wspólne spędzanie czasu z rodziną. Zachęcam do odwiedzenia jej bloga, a dziś u Rozdomowionej opowiada o swoich czterech ścianach!
Prawdziwa mama na wypasie
Dom traktuję jak… to moja oaza spokoju, to miejsce, w którym mogę zaszyć się przed światem. Dom to miejsce, które tworzą ludzie, którzy w nim mieszkają. Z jednej strony ja tworzę dom dla mojego męża i syna, a z drugiej strony dom to moja mama i tata. Dom to nie duży, pełen przepychu budynek. Dom, którego miłość, radość i poczucie bezpieczeństwa są „przynętą” dla domowników przebywających poza jego murami.
Zapach, który kojarzy mi się z domem to bezwzględnie jest to zapach domowych obiadów i domowych wypieków, zwłaszcza szarlotki :)
Moje ulubione pomieszczenie w domu to oczywiście – ciężko powiedzieć, ale wydaje mi się, że najlepsze miejsce to sypialnia :)
Najchętniej spędzam czas w domu – najbardziej w domu lubię czytać książki i gotować. Sprawia mi wielką frajdę odkrywanie nowych smaków i zaskakiwanie rodziny. Rzeczą, którą bardzo lubię robić w domu jest…prasowanie – a czemu? Bo bardzo mnie odpręża :)
Dom, czyli przeszłość i przyszłość
Kiedy byłam dzieckiem dom był dla mnie oazą, schronem przed światem. Miejsce, w którym mieszkali ci, którym mogłam zaufać, którzy nauczyli mnie jak rozwiązywać problemy. Gdy byłam dzieckiem dom był dla mnie miejsce, do którego mogłam wrócić, a talerz rosołu czy szklanka herbaty rozwiewały wszelkie smutki.
Teraz jako dorosła kobieta, mogę powiedzieć, że dom to miejsce, w którym przebywa moja rodzina – mąż i syn. TO nie tylko cztery ściany, ale przede wszystkim, atmosfera, którą razem tworzymy. To codziennie nowa historia, nowe wydarzenia
Dla mnie obowiązki domowe to konieczność, ale i przyjemność. Istnieją takie obowiązki, jak gotowanie, prasowanie, zmywanie, które mnie odprężają :)
Myślę, że za 10 lat mój dom, w sensie rodzina, się powiększy i nadal będzie miejscem, do którego wszyscy z chęcią będą wracali.
Mówię DOM – myślę kochająca się rodzina.
2 Responses
Dziękuję za możliwość podzielenia się swoimi przemyśleniami :) Bardzo fajny pomysł na cykl wpisów :)
Olu gratuluję :) bardzo dobry, ciepły tekst. U mnie jest trochę odwrotnie jeśli chodzi o dom rodzinny. Raczej uciekałam. Wraz z mężem tworzę DOM. Zupełnie inny od mojego i jego. Uczymy się na błędach, czerpiemy co dobre. Czy jest spokojny, różnie to bywa, połowa rodziny bardzo temperamentna.